Jeśli to Twój pierwszy wypad na żagle i zastanawiasz się co właściwie spakować na łódkę, jak się żyje na pokładzie oraz w porcie i na koniec, gdzie pysznie zjeść po całym dniu żeglugi – to tutaj znajdziesz mnóstwo informacji prosto od majtka pokładowego.
Rejs po Mazurskich jeziorach to coś, co uważam każdy powinien doświadczyć. Cudowne widoki z łodzi na okoliczne wyspy, ciasne kanały łączące Szlak Wielkich Jezior Mazurskich oraz klimatyczne porty, których jest tyle, że spokojnie można by pływać tygodniami. Co więcej? Skoczne szanty o zmroku, smaczne lokalne rybki, późne ogniska przy rechoczących brzegach jezior i szalenie widowiskowe zachody słońca obserwowane z drewnianych pomostów, wśród wysokich trzcin. Czyż to nie brzmi idealnie?
Poniżej znajdziesz dokładny spis rzeczy, które dobrze jest zabrać, opis trzech portów, w których spałam oraz miejsca z jedzeniem na trasie, w których palce same się liżą!
CO SPAKOWAĆ NA ŻAGLE?
Zasada jest bardzo prosta. Spakować należy się tak, aby było praktycznie, funkcjonalnie i wygodnie. Za bagaż wybieramy mały plecak lub miękką torbę. Worek żeglarski, fajnie że jest wodoszczelny ale wg mnie jest mało praktyczny z racji braku przegródek/oddzielnych kieszeni. Absolutnie odradzam torbę na kółkach. Niechaj sobie poczeka na „wakacje all inklusive”. Po pierwsze z uwagi na ciasną przestrzeń na pokładzie, po drugie może zniszczyć podłogę na łódce, czego bardzo nie chcemy (czytaj kaucja lub szorowanie na kolanach pokładu w celu wyeliminowania każdej rysy).
CIUSZKI
Polecam spakować się na cztery pory roku – ale z dużym akcentem na minimalizm.
Kiedy praży słonko na pokładzie:
- Strój kąpielowy/kąpielówki (najlepiej dwa zestawy – kiedy jeden się suszy, można wykorzystać drugi).
- Biała koszula lniana lub bawełniana (kapitalna do osłony przed słońcem zarówno dla pań jak i panów).
- Krótkie szorty, jasne T-shirty.
- Czapeczka z daszkiem/kapelusz.
- Okulary z filtrem na łańcuszku (łańcuszek sprawdza sie idealnie – zawsze okulary mamy pod ręką, nie gubią się, nie wpadną do wody).
- Mocny filtr do opalania (50tka będzie bardzo na miejscu).
Kiedy wieje lub pada na pokładzie:
- Dresik (bluza plus spodnie).
- Kurtka przeciwdeszczowa lub sztormiak.
- Polar (plusem jest to, że jest lekki i szybko schnie).
- Ciepła czapka (serio, przydaje się w najmniej oczekiwanych momentach).
Na ciepły wieczór w porcie:
- Zwiewna sukienka/cienkie spodenki i koszula lniana.
- Tenisówki/japonki.
Na chłodny/deszczowy/wietrzny wieczór w porcie:
- Dresik/legginsy.
- Tenisówki.
- Ciepła czapka.
- Kurtka przeciwdeszczowa.
- Ciepłe skarpety (są zbawienne na długie wieczory).
OBUWIE
Osobiście jestem ogromną fanką dreptania na bosaka po łodzi, po piasku a nawet kamieniach, ale są pewne miejsca, gdzie nie wypada lub lepiej tego nie czynić. Np. łazienki, restauracje, czy sklepy portowe.
Polecam zabrać:
- Klapki/japonki – Japonki sprawdzają się świetnie pod prysznicem, ale też do codziennego latania po porcie.
- Tenisówki/adidaski.
Generalnie proponuję obuwie z jasną podeszwą – najlepiej dwie pary. Warto mieć rezerwowe, gdy jedne się zmoczą. Jasna podeszwa będzie pełnić rolę ochronną przed zarysowaniami pokładu.
KOSMETYKI/APTECZKA
Oprócz standardowego zestawu kosmetyków do codziennego użytku warto zabrać:
- Krem do opalania z wysokim filtrem (najlepiej 50).
- Krem po opalaniu.
- Coś na komara.
- Coś na już ugryzione ciało przez komara.
- Tabletki przeciwbólowe.
- Aviomarin (gdyby czasem okazało się, że nie do końca dobrze znosisz przebywanie na łodzi).
- Coś do dezynfekcji w razie w.
DODATKOWE GADŻETY
- Śpiwór i poduszka turystyczna lub poszewka wypchana mięciutkim polarkiem (jeśli nie ma kompletu pościeli na łodzi).
- Szybkoschnące ręczniki (również dobrze mieć dwa, bo albo się zmoczy albo przypadkiem może odfrunąć z pokładu).
- Power bank, ładowarka do telefonu, głośniczek, aparat.
- Latarka/czołówka.
- Korkociąg, nóż, termos.
- Wkłady do zniczy, bolsy (dla podkręcenia klimatu wieczorem).
- Zatyczki do uszu (jeśli komuś szanty nie pozwolą oddać się ramionom Morfeusza).
- Worki na śmieci, worki strunowe, płyn ludwik (doskonale likwiduje plamy, przy tym jest najbardziej ekologiczny).
- Rękawiczki na siłownie lub rower (świetnie sprawdzają się w najważniejszym zadaniu majtka na łodzi – ciągnięciu lin).
JEDZENIE
W portach znajdują się dobrze zaopatrzone sklepy, więc praktycznie codziennie można się dotowarowywać. My postawiliśmy na własne śniadania na pokładzie, natomiast obiadokolacje jedliśmy w portach. Zabrałam ze sobą moja typową śniadaniową wyprawkę czyli jajka, kilka warzyw/owoców, ser, sałatki z tuńczyka w puszcze (te świetnie sprawdzają się w formie kolacji lub czymś na ząb między śniadaniem, a późnym obiadem), domowej roboty humus, herbatka/kawka, miodek/cytryna, pieczywo i najważniejsze dużooo wody. W portowych sklepach zakupić można mięsko lub rybkę na grilla/ognisko.
Lodówki na pokładzie nie są zbyt imponujących rozmiarów, wiec jeśli wybierasz się na rejs w klika osób, warto przemyśleć zakupy i ograniczyć je do minimum.
WAŻNE WSKAZÓWKI
- Postaw na minimalizm – nie ma sensu zabierać ze sobą połowy szafy. Koje są tak maluteńkie, że Twój nadbagaż skutecznie będzie utrudniał Ci życie.
- Zorientuj się, co jest już znajduje się na wyposażeniu łódki, czyli talerze, garnki, sztućce a może pościel?
- Ściągnij aplikacje żegluj– świetna apka, która służy zarówno jako nawigacja jak i również źródło informacji o portach, położeniu stacji paliwowych czy punktów gastronomicznych.
- Zabierz gotówkę – przyda się szczególnie w mniejszych portach przy płatności w sklepie/barze jak i również monety do toalet.
PORTY NA SZLAKU WIELKICH JEZIOR
Łódkę wynajęliśmy w Porcie Nawigator w Jora Wielka, a nocowaliśmy kolejno w: Port Giżycko Ekomarina – Port Sztynort – Przystań Sailor Piękna Góra – i powrót do Nawigatora. W moim wypadku rejs trwał 3 dni, natomiast reszta ekipy pływała 6 dni.
PORT GIŻYCKO EKOMARINA
To nowoczesny, eko port położony nad jeziorem Niegocin. Usytuowany zaledwie 500 metrów od centrum miasta, z ogromnym parkingiem i świetnie przygotowanym zapleczem sanitarnym.
Do mariny dotarliśmy bardzo późnym wieczorem, wiec pozostał nam jedynie nocny spacer. Oświetlony chodnik wzdłuż nabrzeża prowadzi obok rzędu, niestety na tą późną chwilę, już zamykających się restauracji, knajpek czy barów. W ciągu dnia to miejsce stanowi centrum życia turystycznego Giżycka.
W mieście nad Kanałem Łuczańskim, znajduje się jedna z największych atrakcji – zabytkowy most obrotowy. Jest to jeden z zaledwie kilku takich mostów w Europie. Zgodnie z założeniem twórców do dziś dnia most otwierany jest ręcznie. Ważący sto ton most obsługiwany jest przez zaledwie jedną osobę w 5 minut! Otwierany dla statków, a zamykany dla ruchu kołowego wg dziennego rozkładu.
Koszty pobytu na łodzi:
- Cena za pobyt dobowy osoby na łodzi: 19 zł.
- Cena za postój samochodu: doba 30 zł.
- Prysznic + toaleta za osobę 10 zł.
- Przyłączenie prądu do łodzi: 9 zł.
Co mi się podobało: Sanitariaty na wysokim poziomie.
Co mi się nie podobało: „Techniawka” i pląsające rusałki do późnych godzin nocnych na pokładzie u sąsiada.
PORT SZTYNORT
Na dzień dzisiejszy jest to największy port w Polsce, który mieści aż 600 jachtów. Idealnie da się odczuć jego wielkość podczas oczekiwania na posiłek w restauracji, czy w kolejce do prysznica. Rewanżem jest wspaniała obsługa restauracji (jedzenie to jakiś kosmos, zarówno w kwestii serowania jak i samej potrawy), a sanitariaty są na bardzo wysokim poziomie.
Port Sztynort to jedna z piękniejszych marin na Szlaku Wielkich Jezior, która stała się laureatką rankingu miesięcznika Żagle. Estetycznie zaplanowana przestrzeń czyni to miejsce idealnym na relaks zarówno dla rodzin z dziećmi jak i dla grup znajomych. Na terenie portu znajduje się mały, aczkolwiek idealnie wyposażony sklep, smażalnia ryb, tawerna, pensjonat, pole namiotowe i campingowe, parking, place zabaw dla dzieci, miejsca dedykowane ogniskom oraz stacja benzynowa dla łódek.
Dużą atrakcją letniego sezonu są organizowane koncerty szantowe, na który to przypadkiem udało nam się załapać. Mimo obecnej sytuacji (COVID19) drewniany parkiet wręcz uginał się pod pląsającymi stópkami turystów. Korona fiesta na bogato. Osobiście nie popełniłam tańca na densflorze, ale musze przyznać, że nie wiele mi zabrakło. 😊
Impreza wyciszyła się do zera około 24.00 – 1.00. Równocześnie obok na łódce sąsiedzi zamknęli śpiewniki, schowali gitarę na pokład, chlusnęli rozchodniaczka i zmyknęli w kojo. W to miejsce wyostrzył swoje dźwięki koncert rechoczących żab, rozgrywający się w gęstych szuwarach w akompaniamencie miękkich trzasków drewna w dogaszającym ognisku.
Koszty pobytu na łodzi:
- Cena za pobyt dobowy osoby na łodzi: 20 zł.
- Postój jachtu: od 30 do 50 zł w zależności od długości łodzi. W cenę cumowania wliczone jest: podłączenie jachtu do prądu, Wi-Fi oraz nielimitowane korzystanie z umywalek, toalet, zmywalni naczyń, wody z kranów przy kei i zlewni wc chemicznego.
- Cena za postój samochodu: doba 20 zł.
Co mi się podobało: Kapitalne dania serwowane w restauracji Baba Pruska, czyste sanitariaty, asortyment sklepu (mnóstwo ciekawych lokalnych produktów), sielankowy klimat na pomoście (do późna śpiewane szanty przez sąsiadów), chillowe miejscówki na ogniska.
Co mi się nie podobało: Mogłoby się wydawać, że jako jest to największy port to w parze powinny iść dzikie tłumy turystów. Na szczęście rozległa przestrzeń portu pozwala na rozproszenie ludzi, dzięki czemu problem ten nie występuje. Więc nie mam czego się zaczepić.
PORT SAILOR W PIĘKNEJ GÓRZE
To przeurocza, bardzo spokojna przystań nad jeziorem Kisajno. Bramy portu zamykane są na noc, a dozorca czuwa 24 h na dobę. Jest tu tak spokojnie, że nawet lis nie ma specjalnych obiekcji, aby oddawać się wieczornemu baraszkowaniu w śmietniku, zaraz obok samochodu, którego silnik rzęzi na cały port.
Jeśli chodzi o usługi to zakres jest znacznie uboższy niż w poprzednich portach. Toalety oraz prysznice obsługiwane są automatycznie na monety (właśnie w tym momencie przydają się monety zawarte na liście pakowania), a sklep wielobranżowy, który jest jednocześnie jedynym barem niespecjalnie zachwyca swoim asortymentem, czy też menu. Na ratunek biegną klimatyczne, kameralne miejsca na grill/ognisko. Dlatego polecam zabrać ze sobą prowiant i coś samemu sobie upichcić nad ogniem.
Jeszcze jedno. Mimo iż port jest maleńki, to jednak posiada stację paliw.
*taki tip – jeśli podczas kąpieli zabraknie światła w łazience, wystaw rękę za firankę 😉 Działa na fotokomórkę, ale znam takich, którzy nieświadomi kończyli swoją kąpiel w ciemnościach 🙂
- Cena za postój jachtu z noclegiem: doba 15 zł.
- Cena za postój samochodu: doba 12 zł.
- Toaleta 2 zł.
- Prysznic 5 zł.
Co mi się podobało: Wielkość portu (urocza, maleńka lokalizacja z dala od zgiełku), puste kąpielisko z pomostem wśród zarośli (podczas zachodu słońca na rękach gwarantowana gęsia skóra), atmosfera (cisza, spokój – poczułam się jak nad jeziorem w norweskich górach, serio), urocze miejscówki na ognisko/grill.
Co mi się nie podobało: Największy problem wg mnie stanowi gastro, a raczej jego brak.
GDZIE ZJEŚĆ
Restauracja Pruska Baba w porcie Sztynort
To miejsce czule pogłaszcze brzuszek każdego wygłodniałego po całym dniu kapitana. A majtek będzie skakał w niebiosa na widok potraw podanych w formie finediningowej i nie będzie pewien czy w pierwszej kolejności je smakować czy tez uwieczniać na zdjęciach. Dania oparte są na regionalnych produktach i lokalnych rybkach.
W sezonie niestety trzeba nastawić się na dłuższy czas oczekiwania (nawet do godziny), a wewnątrz jest bardzo głośno. Jeśli tylko pogoda dopisuje to alternatywą jest spory taras ze stolikami.
Szczególnie polecam rybę Jesiotr za szparagami i ziemniaczaną zapiekanką oraz sosem koperkowym. Tego dnia zrozumiałam, że moją ulubioną rybą jest właśnie jesiotr! Pycha!
Fishbarka na jeziorze Szymon
To jest prawdziwy sztos! Pływająca barka jest zarówno wybitną smażalnią ryb jak i przyciągającą niczym magnez atrakcją jeziora. Podawana tu lokalna rybka miętus z frytkami staje w szranki z wspomnianym powyżej jesiotrem. No niebo w gębie! W menu znajdziesz jeszcze inne smażone oraz wędzone rybki tj. sandacze, węgorze, okonie, sielawy czy sieje. Restauracja dysponuje sporą przestrzenną jadalnią, w razie potrzeby zadaszoną, a rybki podawane są ekspresowo. Tutaj trzeba być chociaż raz.
Restauracja – Oberża Pod Psem w Kadzidłowie
Jeśli rozpoczynasz lub kończysz swoja przygodę z żaglami nad jeziorem Mikołajskim lub jeziorem Tałty i posiadasz samochód, to polecam na obiadek skoczyć do restauracji Oberża Pod Psem, oddalonej zaledwie około 30 minut od obu jezior.
W środku rozległej Puszczy Piskiej, zaraz obok parku dzikich zwierząt małżeństwo Wyrobów od lat prowadzą restauracje z regionalnym jedzeniem. Na „dzień dobry”, przed wejściem do Oberży wisi doktryna restauracji zapisana na wymiętej papierowej torbie z MC Donalda „Nie mamy czasu dla ludzi, którzy nie mają czasu”. To powoduje, że z automatu przełączam się na najniższy z niskich trybów slow i wtapiam się w klimat bez reszty.
Wspaniała atmosfera miejsca, serdeczni właściciele ale co z jedzeniem? Powiem krótko – bierz i smakuj na co tylko najdzie Cię ochota. Dzięki temu, że przyjechaliśmy do Oberży w cztery osoby, spróbowałam dziesięciu potraw (!) plus na kolację talerz serów, wędlin i pasztetów od lokalnych wytwórców. Nie umiem wybrać tej najlepszej. Po prostu wszystko smakowało idealnie, tak jak powinno. Zupa kurkowa, zupa śledziowa, rosołek z dzika, soczyste knedle ze śliwkami, naleśniki z owocami z tutejszego ogródka, kotlety mielone z dzika, domowe ciasto i pasztet z dzika. Pysznie, bardzo pysznie!
W sezonie letnim i weekendy warto zarezerwować stolik, gdyż restauracja wypchana jest po brzegi. Co wcale nie dziwi, dlaczego.
JAK SIĘ ŻYJE NA JACHCIE
Wesoło, slow, beztrosko. Tak w trzech słowach opisałabym pobyt na pokładzie naszej ośmioosobowej załogi. Tak było nas osiem osób (!) na przestrzeni porównywalnej do… połowy kampera. Co z założenia powinno już stanowić dyskomfort. Dodam, że wiele osób dopiero pierwszy raz spotkało się na pokładzie naszego pływającego domu. Dlatego ogromne brawa dla organizatorów, moich wspaniałych ziomeczków (kapitana i jego uroczej bosmanki), którzy idealnie dobrali ekipę. To jest niezwykle ważne, aby na tak małym metrażu, ludzie potrafili ze sobą współgrać.
Na kuchnie składają się dwa palinki (w naszym przypadku jeden nie działa), maleńka lodówka i mini zlew. Mogłoby się wydawać, że przygotowanie śniadania dla tylu osób powinno wymagać dobrze przemyślanego planu, a jednak w praktyce okazało się, że z automatu przełączyliśmy się na książkową symbiozę. Podczas gdy jedni szykowali swój poranny posiłek, inni oddawali się porannej toalecie, i zamiennie. Na pokładzie znajdują się trzy sypialnie, część wspólna z dwoma miejscami na kimkę oraz chemiczny kibelek. Poranną oraz wieczorną toaletę ogarniamy w portach. Szkoda wody na łódce oraz cennego czasu.
Podczas rejsu każdy oddaje się swoim zajawką. Jedni rozmawiają, inni czytają, ktoś na zmianę pełni wartę przy sterze, albo też po prostu chłodzi się w przyjemnym jeziorku. Ale są też momenty, w których wszystkie ręce są potrzebne na pokładzie. Szczególnie gdy wypływamy lub wpływamy do portu, gdy stawiamy lub kładziemy maszt. Wówczas posłusznie wykonujemy komendy kapitana – ciągniemy liny, wiążemy lub odwiązujemy odbijacze, cumujemy, wybieramy szota i takie tam inne magiczne zaklęcia. 😊
Świetnym pomysłem jest dobić na jedną z wysp i zrobić sobie uroczy piknik. Poniżej wyspa Poganckie Kępy na jeziorze Dargin.
Reasumując, jeśli tylko masz wśród znajomych kogoś, kto posiada patent i zaprasza Cię na wspólną wyprawę – nie wahaj się ani sekundy i śmiało oddaj się przygodzie. Ja przez cały rejs zapomniałam o bożym świecie, o powinnościach, o niedomkniętych sprawach. Tylko spokój mnie otaczał. Poranny zapach portu, szum wody, wieczorne szanty. Tego należy spróbować!
Odwiedziłeś inne porty lub restauracje na trasie, które chciałbyś polecić? Zapraszam do komentowania 🙂
See you my friend – będę jak wrócę…